DSCF3665

Ludzie, mimo milionów lat ewolucji, wciąż są ssakami i nie zapowiada się, by miało się to zmienić. Skąd więc wzięły się problemy związane z karmieniem piersią? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, chyba zbyt krótko żyję. Wiem jedno: karmienie piersią to dla matki ogromne przeżycie, budzące wiele emocji. I to od Niej, jak również Jej najbliższego otoczenia i wiedzy, jaką dysponuje zależy, jakie te emocje będą.
Co zrobić, by się powiodło i było powodem do radości i dumy?

Karmić czy nie karmić – oto jest pytanie

Jest to jedno z pytań, które według mnie nigdy nie powinno zostać zadane. Oczywiście każda kobieta ma swoje zdanie i wybór, ale jakim prawem pytają o to najbliżsi? Trudno to zrozumieć… A komentarze babć, ciotek i – o zgrozo – partnera typu „będziesz karmić, o ile będziesz mieć czym”. Błagam…
Między innymi takie pytania i stwierdzenia, budzą w matce lęk, zanim w ogóle urodzi. Niepotrzebnie. Natura naprawdę wie, co robi. O ile Twoje kanaliki mleczne nie są zatkane, a sutki na tyle „wciągnięte”, że uniemożliwiają wypływ pokarmu oraz jeśli nie ma żadnych medycznych przeciwwskazań do karmienia – nie ma powodów do niepokoju.

Trudne początki

Jeśli ma się pierwsze dziecko, karmienie piersią wcale nie należy do łatwych, i to z kilku powodów. Po pierwsze, dzieci zaraz po porodzie bardzo często mają kłopoty z chwytaniem brodawek i/lub prawidłowym ssaniem, a matki z prawidłowym przystawianiem. Na domiar złego, opieka w szpitalach pod tym względem kuleje, tzn. bardziej stresuje matki, niż im pomaga. Metody większości położnych to obwinianie Bogu ducha winnej mamy i straszenie odmówieniem pokarmu w razie porzucenia prób karmienia piersią. Zdarzają się również przypadki działań w drugą stronę, tzn. „Nie wychodzi? Trudno, bierz Pani butlę”. Po drugie, noworodek bardzo często domaga się piersi co godzinę, a nawet co 15 minut lub ssie przez półtorej godziny niemal bez ustanku. Trudno wówczas się nie frustrować, zwłaszcza, że pediatra, mąż, teściowa czy dziadek wiedzą lepiej i wręcz KAŻĄ dokarmiać. Mama zaczyna wątpić: w siebie, w to, że jest dobrą matką, w to, że da radę, w to, że ma pokarm, a jeśli nawet, to czy dużo i czy aby „pełnowartościowy”. Często ulega bliskim i podaje butelkę, co tylko wzmaga i tak już będącą na wysokim poziomie frustrację. Stres się nakręca i koło się zamyka. Potem jest złość, płacz, depresja. Do tego buzujące hormony i…no właśnie. Pozostaje tylko zrezygnować, bo pokarm w końcu rzeczywiście przestaje się wytwarzać, zamiast „wyrabiać”. A trauma nieudanego karmienia potrafi ciągnąć się za kobietą całe życie.

Zapomnij o mitach

MIT #1 Mleko powinno się pojawić jeszcze w ciąży lub zaraz po porodzie.

Niestety zdarza się, że tak nie jest i pokarm może pojawić się dopiero w trzeciej dobie od porodu, zwłaszcza, po cięciu cesarskim. Wówczas przystawiamy dziecko ile się da, nawet non stop, odstawiając tylko na zmiany pieluszki. Matki są zwykle tak osłabione, że dobrze im zrobią te 3 dni w łóżku ;). Jeśli jest się w szpitalu, warto prosić położne i neonatologów o pomoc, zadawać konkretne pytania, zamiast płakać i mówić „nie umiem, nie potrafię”. Ludzie lubią konkrety.

MIT #2 Kobieta, która miała kontakt z dzieckiem po zbyt długim czasie od porodu, nie będzie karmić

Nie dostałaś dziecka do kilku godzin po porodzie? Nie szkodzi. Poproś kogoś z rodziny, by kupił Ci laktator. To nie samo dziecko pobudza laktację, ale ssanie brodawek. Owszem, dzieci robią to najlepiej, ale skoro nie mogą, Ty im pomóż. Zanim zaczniesz – zrelaksuj się. Ściągaj pokarm mniej więcej co 2 godziny, najlepiej znaną metodą 7-5-3, czyli 7 minut lewa pierś, 7 prawa, 5 lewa itd. Nie poddawaj się nawet wtedy, gdy nic nie leci. Myśl o dziecku w trakcie odciągania, dodatkowo pobudzi to produkcję oksytocyny i odpędzi niepokojące myśli. Uśmiechaj się do siebie. Ważna jest SYSTEMATYCZNOŚĆ. Pokarmu naprawdę będzie przybywać :-)

MIT #3 Picie mleka jest konieczne do wytwarzania pokarmu

Słyszałeś, by dorosła krowa, delfin czy małpa piły mleko? Właśnie ;) Nie ma to żadnego znaczenia. Ale owszem, by nie stracić zębów i nie mieć osteoporozy, powinnaś spożywać produkty bogate w wapń, niekoniecznie jednak są to produkty mleczne. Równie dobre, jeśli nie lepsze, są sardynki, szprotki, awokado czy amarantus.


MIT #4 Moje mleko jest zbyt słabe / chude, zwłaszcza, gdy dziecko często je

Zapamiętaj raz na zawsze: NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK CHUDY POKARM. Jeśli pokarm w ogóle JEST, znaczy to, że jest DOSKONAŁY dla Twojego dziecka. Naprawdę niewiele rzeczy na świecie jest tak idealnych…
Ponadto, noworodek to nie maszyna. Czy Twoi znajomi są wszyscy tacy sami? No właśnie, nie widzę więc powodu, dla którego każde dziecko miałoby jeść co 3 godziny. To, co ważne, to Twoja prawidłowa dieta, by nie okazało się, że karmienie skończy się dla Ciebie anemią lub odwapnieniem i osteoporozą. Jedz co 3 godziny tyle, BY CZUĆ SYTOŚĆ. Niewiele będziesz miała takich okazji w życiu, więc korzystaj. Poza tym – DUŻO PIJ. Ile? Zimą minimum 3-4 litry dziennie, latem nawet 6-7. Wskazane napoje to WODA i delikatne herbatki ziołowe (najlepiej koperek dla niemowląt lub herbatka dla matek karmiących).
Pamiętaj także, że dzidziuś prócz biologicznej potrzeby najedzenia się, ssąc pierś zaspokaja także inne potrzeby i pragnienia, takie jak poczucie bezpieczeństwa, bliskości, miłości czy czułości. Zwłaszcza przez pierwsze kilka tygodni. Przecież dopiero co miał Cię cieplutką i milutką 24 godziny na dobę :).

MIT #5 Mam wodniste mleko

Jeszcze raz powtarzam: NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO, jak ZŁY pokarm. Jest on różny w zależności od wielu czynników, między innymi tego, ile czasu minęło od rozpoczęcia karmienia. I owszem, może wydawać się wodnisty, zwłaszcza o kilku dni do kilku tygodni od porodu.

MIT #5 Dieta karmiącej mamy jest restrykcyjna

Nic bardziej mylnego. Naprawdę sądzisz, kobiety na całym świecie mogą pozwolić sobie na wybrzydzanie? Według ostatnich badań dziecko, którego nie dotyczy alergia i które rozwija się prawidłowo, może jeść niemal wszystko z pewnymi wyjątkami, a po ukończeniu 4. miesiąca życia, kiedy układ pokarmowy jest już rozwinięty – właściwie wszystko. Oczywiście należy zachować rozsądek i odżywiać się zdrowo i świadomie, tzn. pamiętać o takim wynalazku jak piramida żywienia oraz czytać etykiety.

Jeśli zauważysz u dziecka częste objawy „brzuszkowe”, takie jak ulewanie, biegunki (lub „brzydkie”, tzn. zielone lub galaretkowate kupki), czy wręcz wymioty, a często również wysypkę na buzi, powiadom o tym pediatrę przy najbliższej wizycie. Dopyta Cię i ewentualnie zaleci dietę eliminacyjną, która na tym etapie polega zwykle na odstawieniu mleka i jego przetworów.

MIT #6 Chorej mamie nie wolno karmić

Nic bardziej mylnego. Chora i tak jesteś, a zaprzestając karmienia, pozbawisz dziecko przeciwciał, które wytwarza Twój organizm, zwiększając tym samym prawdopodobieństwo zarażenia maluszka.

MIT #7 Dziecku należy podawać wodę i herbatki

O ile temperatury nie przekraczają 30 stopni, nie ma takiej potrzeby. I to aż do momentu, gdy zaczniesz podawać dziecku gęste posiłki, to jest do ok. 6 miesiąca życia. Pokarm w pełni zaspokaja potrzeby niemowlaka w tym wieku.

MIT #8 Wodniste mleko warto zagęścić mąką lub kleikiem

Kiedy to usłyszałam, o mało nie spadłam z krzesła. Jest to kompletna NIEPRAWDA. Dodając mąkę możesz spowodować, że u dziecka wystąpi alergia. Gluten wolno podać najwcześniej, gdy dziecko skończy pełne 5 miesięcy, to jest w szóstym miesiącu życia.

MIT #9 Karmienie piersią boli

Tak bywa, zwłaszcza na początku, gdy dziecko nie dość, że nie potrafi prawidłowo ssać, to ssie bardzo długo, działając kwasami zawartymi w ślinie na Twoją delikatną skórę. Z drugiej strony, Ty sama najpierw naucz się prawidłowo przystawiać dziecko do piersi. Gdy oboje nauczycie się karmić – ból minie. By zmniejszyć dolegliwości z tym związane, warto przed i po każdym karmieniu wycisnąć z piersi nieco pokarmu i posmarować nim brodawkę.
W pierwszych dniach, a nawet tygodniach po porodzie, w trakcie karmienia bolą nie tylko piersi, ale także brzuch. Bywa, że dość mocno. Jest to spowodowane faktem, że podczas ssania przez dziecko, u Ciebie wydziela się oksytocyna – ten sam hormon, który pomógł Ci urodzić dzidziusia. Powoduje on silne skurcze, a tym samym zmniejsza macicę i pozwala Twojemu brzuchowi szybciej wrócić do stanu sprzed porodu :-)
Skurcze, nawet, gdybyś nie karmiła, i tak by były, tyle, że są wtedy zwykle mniej intensywne (za to dłużej trwają).

MIT #10 Moje brodawki są zbyt płaskie

Bywa, że brodawki są ledwo widoczne. Jednak dziecko nie ma nastawienia, że czekają je dwucentymetrowe „smoczki”. Będzie ssać to, co się mu poda. Owszem, taki stan rzeczy może wymagać więcej pracy i cierpliwości, ale nie uniemożliwia karmienia. Jeśli masz ten kłopot, hartuj brodawki już przed porodem (byle po 37. tygodniu ciąży). Oblewaj zimną wodą, poproś męża o codzienny masaż ;). W skrajnych przypadkach możesz przed każdym karmieniem użyć laktatora. Gdy mimo to masz problemy z przystawieniem dziecka lub pokarm nie chce wypływać, skonsultuj się z pediatrą, położną lub poradnią laktacyjną. Masz do tego pełne prawo :)


MIT #11 Mam zbyt małe piersi by karmić lub mieć wystarczającą ilość pokarmu

Rozmiar piersi nie ma żadnego znaczenia. Chyba, że… tak sobie wmówisz. O ilości pokarmu decyduje wielkość gruczołu mlecznego, nie samej piersi.

MIT #12 Nie mam pokarmu, gdy moje piersi są miękkie

Na początku Twoje piersi pękały w szwach, a mleko lało się strumieniami, a po paru tygodniach zmiękły i stały się wręcz zwiotczałe? Świetnie, to znaczy, że Twoja laktacja się unormowała, a dziecko ma dokładnie tyle pokarmu, ile potrzebuje. Owszem, jest takie zjawisko, jak „kryzys laktacyjny”, jednak nie taki diabeł straszny i nie zawsze jego oznaką są miękkie piersi ;)

WNIOSEK:

Zamiast wierzyć w mity i ufać wszystkim „ekspertom” w koło – wsłuchaj się w siebie i swoje dziecko.

Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości – pytaj. Kogo? Rzeczywistych specjalistów. Zaprzyjaźnionej położnej, zaufanego pediatry, doświadczonej mamy (byle z sukcesami w karmieniu na koncie).
Mogę być również ja, jeśli masz taką ochotę :). Chętnie pomogę, bo wiem, jaka to ważna kwestia.
Kontakt znajduje się TUTAJ.

Powodzenia!


Marta Osińska-Białczyk

Psycholog, psychoterapeuta z wykształcenia i pasji. Kocham ludzi i wierzę w nich, dlatego chętnie dzielę się wiedzą i doświadczeniami. Prowadzę psychoterapię, coachingi i warsztaty - również online oraz w domu klienta (Warszawa). Pomagam zagubionym się odnaleźć, wspieram pary i rodziny. Prywatnie jestem mamą dwójki cudownych maluchów, fanem zdrowego stylu życia i fotografem-amatorem. Pisanie od zawsze mi towarzyszy, podobnie jak ludzie, muzyka i filmy - bez nich moje życie nie byłoby takie samo. Jeśli chcesz się skonsultować, lub zapisać na konsultację, zajrzyj do kontaktu.